DO GÓRY NOGAMI pomysłowy świat dwulatka i trzylatk • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! Dorota Zawadzka jest znana Polakom jako Superniania. W swoich mediach społecznościowych opublikowała paragon za śniadanie w Warszawie. Jest oburzona kwotą, jaką za posiłek zapłacił jej Dorota Zawadzka odniosła się także do popularnego w ostatnim czasie hasła dotyczącego cnót niewieścich. - Jeśli o cnoty chodzi, to ja bym raczej rozmawiała o cnotach ludzkich. Oprócz dekalogu rozmawiałabym też o wartościach typowo humanistycznych, o których często zapominamy. Bunt trzylatka - histeria i złość prawdziwego indywidualisty. 3-latek to również dziecko, które przeżywa ciężki okres w życiu. Znają to rodzice, którzy przeżyli już niejeden płacz, histerię i krzyk. Zobacz, jak radzić sobie z buntem trzylatka. Bunt trzylatka a właściwie kryzys 3-ego roku życia jest sporym wyzwaniem dla rodziców. Na pomoc spieszą nam porady psychologa. Rozmawiamy z Panią Magdaleną Lange-Rachwał. Zobacz więcej: Curator, researcher, consultant and educator for creative industries. Founder of Content Story Foundation in 2017. Originator, manager and curator of the International Łódź Design Festival<2007, 2008, 2009, 2010>, operations manager for FashionPhilosophy Fashion Week Poland<2010 - 2014>, project manager of International Photography Festival - Fotofestiwal<2003 - 2010>. . Wiesz co czuję, kiedy mój czteroletni syn wyładowuje złość na drzwiach wejściowych? Kiedy odcina się od wszystkiego na placu zabaw po drobnym niepowodzeniu? Czy wiesz co czuje matka, której całusy straciły magiczną moc uzdrawiania? Nie spodziewałam się, że po czterech spokojnych latach pojawi się u nas ten niespodziewany gość. Bunt czterolatka nijak się ma do buntu tak naprawdę, ale pod czujnym wzrokiem obserwujących mnie ludzi czuję się jak najgorsza matka świata. W życiu przeszłam wiele rzeczy i mam za sobą pełną paletę uczuć. Części z nich nawet nie chcę sobie przypominać, a o istnieniu niektórych w ogóle nie miałam pojęcia. Kilka dni temu po raz pierwszy w życiu poczułam bezradność. Bo widzisz… Kiedy kłóciłam się kiedyś z mężem, to wiedziałam, że mogę trzasnąć drzwiami, wyjść i odetchnąć. Jak dzieci skakały sobie do oczu, ale nie lała się krew, też wychodziłam. Pałeczkę przejmował mój mąż, a ja mogłam po chwili na świeżym powietrzu spojrzeć na sytuację świeżym okiem. Ale kiedy zachowanie mojego syna zmieniło się diametralnie z dnia na dzień, widziałam jak męczy się sam ze sobą, nie mogłam zrobić kompletnie nic. Mogę tylko obserwować i być. Stres. Silny stres w takim malutkim człowieku (tak, czterolatek jest wciąż malutki) potrafi bardzo mocno wpłynąć na układ nerwowy. A my ten stres właśnie przechodzimy, bo syn miał w szkole dni próbne. Zaczęło się w porządku, ale w trakcie panie zmieniły mu grupę. Do tego dochodzą kłopoty językowe. Antoś rozumie już dużo, ale nie wszystko. Sprawnie porusza się po meandrach języka polskiego i chętnie odpowiada wychowawcom w ojczystym języku. Niezrozumienie ze strony dzieci i nauczycieli budzi w nim tak ogromną frustrację, że całą złość, stres i złe emocje wyładowuje w domu. Rozumiem to. Problem pojawia się w miejscu, w którym kończy się moja wytrzymałość. Momentami bezradność jest tak wielka, że sama zaczynam czuć się jak dziecko! Przecież bezradność to dziecięca cecha – tak do tej pory sądziłam. Jak to – bunt czterolatka? U mojego dziecka? Na dodatek w najgorszej wersji, czyli wrzask zostający w głowie na długo po tym jak się już skończy i całkowite odcięcie świadomości? Wciąż uczę się jak postępować i przeczekiwać początkowy etap, kiedy z młodym nie ma kontaktu. Bunt? Ale jaki bunt? Nie lubię tego określenia „bunt czterolatka”. Dobrze wiem, że jego zachowanie nie wynika z chęci robienia na złość. Gołym okiem widać, że dziecko nie radzi sobie ze skrajnymi emocjami. Powiesz mi teraz „jesteś dorosła, powinnaś wiedzieć, co robić!”. I będziesz miała rację. Dopiero musiałam nauczyć się postępowania w sytuacjach granicznych. Przez graniczne rozumiem takie, które są potencjalnie niebezpieczne dla synka. Kiedy już minęło parę ataków, postanowiłam zaryzykować i zapytać tę młodą tykającą bombę, czy czuje moment, w którym przychodzi do niego złość. Potwierdził i powiedział, że czasem czuje jak robi mu się bardzo, bardzo przykro. Dodał, że nie wie dlaczego tak jest i nie potrafi wtedy przestać płakać. Zapytałam też czy jest coś, co by mu w takim momencie pomogło. Wspólnie ustaliliśmy, że gdy poczuje TEN moment, przyjdzie do mnie i się mocno przytuli, bo to rozładowuje w nim stres. I wiecie co? Dzisiaj przyszedł do mnie już trzy razy. Widzę, że w moich objęciach czuje się bezpieczniej i od razu się rozluźnia. Nadal nie wiem co mogłabym jeszcze zrobić, bo moment, na który przypada histeria zazwyczaj jest niespodziewany. Do odpalenia bomby wystarcza mała iskra – brat zszedł pierwszy po schodach, kanapka miała skórkę albo piłka poleciała nie w tę stronę. Przeczytałam ciekawy artykuł na temat tego, że dzieci myślą o rodzicach jak o wszechmogących istotach, które potrafią zmieniać wodę w wino (swoją drogą: chciałabym!). Potrafią z dnia zrobić noc, ze świni konia, a z Kim Kardashian Pamelę Anderson. A nie, aż tak wszechmogący to nikt nie jest. To ciekawe spostrzeżenie otworzyło mi oczy. Zrozumiałam dlaczego syn nieraz chce żebym czytała w jego myślach, domyślała się wszystkiego i słyszała przez ściany jego szept. Bunt czterolatka nie istnieje, chociaż na potrzeby tego wpisu możemy sobie tak to nazywać. Terminologia jest absolutnie błędna i krzywdząca dla dziecka. Podobnie jak wszystkie opinie mówiące o tym, że dziecko jest niegrzeczne, weszło rodzicom na głowę. Albo że jest niewychowane lub wychowywane bezstresowo. Możesz się tylko domyślać, co mieli w głowach ludzie widzący jak niosę na rękach wijącego się czterolatka. Albo wtedy, gdy próbował przewrócić wózek lub położył się na trawie i walił pięściami w ziemię. To dziecko, proszę państwa, nie jest niegrzeczne. Wyraża swoje lęki i złość bez żadnych ograniczeń, bo nie potrafi inaczej. Jest jeszcze nieporadne i zdezorientowane. Jest targane emocjami, które rzuciły się z wielką paszczą na niego co najmniej jak hormony na mnie, gdy byłam w ciąży. Jeśli zobaczysz na ulicy czterolatka, który we Wrocławiu krzyczy tak, że można go usłyszeć pod Grudziądzem to albo właśnie patrzysz na mnie i mojego syna, albo na dziecko, którego mamę trzeba jak najszybciej zabrać na dobrą kawę i powiedzieć, że to normalne. I że to (chyba) kiedyś mija. Jeśli podobał Ci się ten wpis, zostań ze mną na dłużej: na FANPAGE’U SIMPLYANNA na INSTAGRAMIE będzie mi miło, jeśli udostępnisz ten wpis znajomym i zostawisz komentarz. Bunt dwulatka, bunt trzylatka… czyli moje dziecko się złości Nasze słodkie maleństwa z czasem coraz intensywniej zaczynają okazywać swoje niezadowolenie i badać granice, których przekroczenie wywoła naszą stanowczą reakcję. Z czasem rodzice mogą być załamani, zestresowani i zawiedzeni – tak sobą, jak i swoim dzieckiem. Jak więc reagować na złość naszej pociechy, aby samemu nie stracić kontroli nad nerwami, a zarazem nauczyć nasze dziecko radzenia sobie z silnymi emocjami? Policz do 10, zanim coś zrobisz W zależności od tego, jak częste ataki histerii, krzyku i złości obserwujemy u dziecka, nasza cierpliwość pozwala nam zareagować w nieco bardziej lub nieco mniej adekwatny sposób. Zanim jednak spróbujesz powstrzymać krzyczącego malucha, spróbuj się choć na moment wyciszyć. Niektórym pomaga liczenie do 10, inni potrzebują na chwilę wyjść do drugiego pokoju – to zależy, gdzie dana sytuacja ma miejsce. Z pewnością nie należy reagować impulsywnie. Chyba że naszym impulsem jest podejście do dziecka i przytulenie go. Złość dziecka to nie Twoja wina To że malec nie od razu potrafi okiełznać nękających go emocji, nie jest ani wymierzone w Ciebie, ani w Waszą relację. Nie możesz się również obwiniać o każdy atak histerii Twojego dziecka. Często poczucie winy podsuwa nam dość kiepskie scenariusze, których nie warto brać pod uwagę i kontynuować na dłuższą metę – nie powinno się ani zostawiać dziecka samemu sobie z trudnymi emocjami, ani też próbować zbytnio w nie ingerować. Warto po prostu empatycznie towarzyszyć. Czasem pociecha woli zostać sama. Dobrze na to pozwolić, ale być w pobliżu, aby gdy tylko nas wezwie, natychmiast się przy niej zjawić. Nikt mnie nie rozumie Postaw się w sytuacji swojego dziecka – jeśli jeszcze nie potrafi zbyt dobrze mówić, trudno mu komunikować swoje potrzeby oraz niezadowolenie. Dzieci bywają dokuczliwe, ponieważ nie rozumieją emocji, które nimi targają w trudnych momentach. Nie potrafią również Ci o nich opowiedzieć. To tak, jakbyś nagle znalazł się w obcym kraju, gdzie nikt nie zna Twojego języka. To może być frustrujące, prawda? Jeśli napady złości u Twojego dziecka pojawiają się dość często i są to dość nieoczekiwane momenty, rozważ udanie się ze swoim dzieckiem do specjalisty. Psycholog przyjrzy się sytuacji, pomoże Ci wspierać swoje dziecko w radzeniu sobie z emocjami. Kłopoty maluszka mogą mieć również podłoże neurologiczne i wynikać z nadmiernego pobudzenia. Tu również może pomóc psycholog, który podpowie, jak dostosować plan dnia i otoczenie, by obniżyć napięcie u dziecka. Przede wszystkim warto jednak zdawać sobie sprawę, że złość, jak każda inna emocja, jest nam wszystkim potrzebna. Mózg dziecka natomiast nadal się rozwija i nie jest jeszcze w stanie zapanować nad tak silnymi emocjami. Warto pozwolić malcowi na przeżywanie złości i towarzyszyć mu w tych trudnych momentach. Autor zdjęcia/źródło: Bunt trzylatka porady psychologa @ pixabay Bunt trzylatka a właściwie kryzys 3-ego roku życia jest sporym wyzwaniem dla rodziców. Na pomoc spieszą nam porady psychologa. Rozmawiamy z Panią Magdaleną Lange-Rachwał. Jeśli myślicie, że po okresie „nie, nie, nie” nic nie może Was zaskoczyć, to zaczekajcie aż z dwulatka zrobi się trzylatek. Niektóre dzieci buntują się bardziej, inne mniej, ale jedno jest pewne – bunt to nie koniec świata i można go opanować. Co warto wiedzieć, by nie zaskoczył nas bunt trzylatka? Porady psychologa jakie mamy dla Was z pewnością będą pomoce. Bunt trzylatka – jak to się objawia? Właściwie możemy mówić o kryzysie 3 roku życia. Przejawy kryzysu dzielimy na podstawowe (negatywizm, upór, krnąbrność, samowola) oraz drugorzędne (bunt, deprecjacja, despotyzm/zazdrość). Tak więc bunt jest jednym z elementów kryzysu. Bunt trzylatka – skąd to się bierze? Bunt to przejaw emancypacji dziecka. Jest to ważne wydarzenie rozwojowe. Dziecko zaznacza wyraźnie swoją odrębność od rodzica. Warto widzieć, że jeżeli kryzys przebiegał zbyt łagodnie może to mieć negatywne skutki w postaci zahamowania rozwoju woli u malucha. Zachowania dziecka nie są - jak czasami podejrzewają rodzice - przejawem jego złośliwości. Jak sobie radzić, gdy dziecko cały czas się z nami przekomarza i robi na przekór? Jeżeli rozumiemy przyczyny zachowań dziecka, łatwiej nam je zaakceptować. Należy zachować spokój, nasza złość i opór jeszcze bardziej nakręcają malucha. W żadnym wypadku nie należy także dziecka zawstydzać, przyklejać mu etykietki - "niegrzeczny". Spokój jest tutaj podstawą. Warto także zastanowić się czego wymagamy od dziecka. Podzielić nasze wymagania na te, które nie podlegają negocjacjom, są konstytutywne i ograniczyć nasze oczekiwania do nich. Długie sekwencje nakazów i zakazów na pewno nie są wskazane w tym okresie. Dobrze sprawdza się także dawanie dziecku wyboru: "Wolisz koszulkę zieloną czy z misiem?". Wtedy maluch zyskuje poczucie autonomii. Jak reagować na niewłaściwe zachowanie dziecka? Tak jak już wspomniałam, przede wszystkim spokojem. Rodzic musi także mieć poczucie kompetencji - nie może reagować na zasadzie: O Boże, co ja zrobię jak on powie "nie". Dziecko świetnie wyczuwa niepewność rodzica. Charakterystyczne dla tego etapu są wybuchy złości, które należy po prostu ignorować. Dajemy maluchowi informację, że jesteśmy obok, dbamy o to, żeby nie zrobił sobie krzywdy i to wszystko. To sprawia, że wybuch złości trwa o wiele krócej. Jeżeli jednak chcemy dać dziecku informację, że jego zachowanie nam się nie podoba. Oceńmy zachowanie, a nie dziecko. Zamiast mówić: "jesteś niegrzeczny/niedobry" powiedzmy "nie podoba mi się, że rzuciłeś samochodzikiem". Czy dziecko swoim zachowaniem sprawdza rodzica, na ile sobie może pozwolić i gdzie jest granica wytrzymałości mamy czy taty? Dziecko nie sprawdza wytrzymałości mamy i taty, nie jest także wobec nich złośliwe czy pełne złej woli. Określenie granic jest jednak dla niego bardzo ważne, ponieważ daje mu poczucie bezpieczeństwa. Gdzie wyznaczyć te granice? Jak już wspomniałam, warto określić granice bazowe, nieprzekraczalne i ich wymagać od dziecka. Rodzic powinien dać sobą manipulować czy bezwzględnie żądać od dziecka posłuszeństwa? Nie ma tutaj mowy o żadnej manipulacji ze strony dziecka. Rozumiejąc ten etap rozwojowy rodzic ma tego pełną świadomość. Jak sprawić, żeby dziecko zaczęło się słuchać? Musimy przejść ten etap negacji. Należy dać dziecku swobodę - tam gdzie jest ona możliwa. Natomiast nie zgadzać się na przekraczanie ustalonych przez nas, podstawowych granic. Dziecka na tym etapie raczej nie zmienimy w aniołka byłoby to bowiem zaprzeczeniem specyfiki tego etapu rozwojowego. Magdalena Lange-Rachwał - ukończyła psychologię kliniczną na UAM Poznań. Pracuje z dziećmi i młodzieżą w gabinetach w Poznaniu i w Luboniu ( Jest współwłaścicielką Centrum Opieki Okołoporodowej i Wczesnodziecięcej Mamutek w Poznaniu. Bunt dwulatka, bunt trzylatka, czy to się kiedyś skończy? Pewnie niejedna mama i niejeden tata zadaje sobie to pytanie. Mam dziś dla Ciebie garść porad, jak przetrwać w tym okresie, żeby nie zwariować i zachować spokój. Mam nadzieję, że miałaś czas zapoznać się z tekstami na temat rozwoju dziecka, które opublikowałam do tej pory. Jeśli nie, to zachęcam Cię do lektury tekstu o pierwszych 30. dniach życia dziecka, który znajdziesz TUTAJ, artykułu na temat dziecka w pierwszym roku życia, który możesz przeczytać, klikając link TUTAJ oraz o zbuntowanym dwulatku, który znajdziesz TUTAJ. Dziś opowiem Ci troszkę o zbuntowanym trzylatku i o tym, jak przetrwać ten trudny czas. Powiesz, że łatwo się mówi. Twój maluch szaleje, a Ty nie wiesz, jak go uspokoić. Bądź cierpliwa – to najważniejsza rada, jaką mogę Ci dać. Zbuntowany trzylatek – jak sobie z nim radzić? Myślę, że bardzo ważną sprawą, od której zacznę, jest to, że bunt trzylatka, to naturalny proces rozwoju dziecka. To znak, że dziecko się zmienia, a jego rozwój przebiega prawidłowo. Każdy rodzic powinien to zrozumieć, zanim jego zdenerwowanie na zachowanie malucha sięgnie zenitu. Te zmiany wynikają z rozwoju osobowości, manifestowania własnych potrzeb i testowania możliwości wpływania na otoczenie. Dziecko w naturalny sposób sprawdza granice i to, jak bardzo może je przekraczać. Miłość i konsekwencja Jak już wspomniałam wyżej – bądź cierpliwa. Kluczem do sukcesu jest zachowanie spokoju, ale również konsekwencja. Kochaj i szanuj swoje dziecko oraz pamiętaj, że nie możesz wymagać od niego, aby Cię szanowało, gdy Ty będziesz zachowywać się z nieodpowiedni sposób. Rozmawiaj z dzieckiem i nie traktuj serio wszystkich jego wybuchów, nawet jeśli powie wtedy coś bardzo przykrego. Zapewniaj go o swojej wielkiej miłości niezależnie od sytuacji. To naprawdę pomaga. Wyznaczaj dziecku jasne granice i reguły, których powinno przestrzegać. Oczywiste jest, że dziecko będzie się złościć i manifestować swoje niezadowolenie, ale Twoją rolą jest być konsekwentną. Nie uginaj się pod wpływem roszczeń dziecka, tylko po to, żeby mieć chwilę świętego spokoju. Takie Twoje postępowanie zaprocentuje w późniejszym wieku, jeszcze większym buntem, gdy nagle zaczniesz twardo trzymać się zasad. Jeśli dziecko wybucha płaczem, np. w sklepie, to nie próbuj uspokajać go za wszelką cenę, tylko dlatego, że ludzie patrzą. Przeczekaj, pokażesz mu wtedy, że nie robią na Tobie wrażenia histerie i że w ten sposób nie wymusi na Tobie żadnego postępowania. Wiem, że to jest trudne, ale powtórzę kolejny raz – to minie, przejdzie bezpowrotnie, tylko bądź cierpliwa. Chwal swoje dziecko Opowiedz mu o tym, co zrobiło dobrze i jaki jest z tego pożytek. Jeśli prosiłaś malucha, żeby poukładał zabawki w pudełku, to pochwal, że pięknie sobie z tym poradził i że teraz pokój jest czysty i wszystko leży na swoim miejscu. Jeśli dziecko chce namalować obrazek, ale nie wyjdzie mu za bardzo, to pochwal za podejmowane próby. Dziecko należy chwalić nie tylko za to, w jaki sposób sobie poradziło, ale przede wszystkim za to, że podejmowało próby. Trzylatek w przedszkolu Dziecko w wieku trzech lat najczęściej zaczyna swoją przygodę w przedszkolu. Jest to okres dla niego bardzo stresujący. Pisałam Ci o tym w tekście, który możecie przeczytać TUTAJ. Dziś chcę Ci przypomnieć, że trzylatek w tym okresie zaczyna uaktywniać się społecznie, a to znaczy, że docierają do niego różne bodźce, z którymi musi sobie radzić. Wsparcie najbliższych, ich miłość i szacunek, są kluczowe. Poczucie bezpieczeństwa, które dziecko dostaje w domu, jest niesłychanie istotne w jego rozwoju społecznym, ponieważ maluch, który jest kochany i czuje się bezpiecznie, będzie bardziej otwarty niż dziecko, któremu brakuje miłości. Dziecko nie potrafi opowiedzieć o swoich emocjach, wyjaśnić dlaczego czuje się smutne, jest to rola rodzica, aby był z dzieckiem tak blisko, żeby ten mały człowiek potrafił się przed nim otworzyć. Im więcej się dzieje wokół nich, tym trudniej jest nad tym wszystkim zapanować. Dlatego bądź czujna i bacznie obserwuj reakcje swojego dziecka. Pamiętaj, że to, co się dzieje z Twoim dzieckiem, jest normalne i nie świadczy o tym, że się nie sprawdzasz w roli mamy, czy taty. Bardzo trudno zachować spokój, kiedy każdego dnia zdarza się sytuacja, w której nie wiesz jak się zachować, co zrobić i jak uspokoić małego buntownika. Jednak do znudzenia będę Ci powtarzać, że jest to okres przejściowy, który minie i zostaną wam wspomnienia, z których na pewno będziecie się później śmiać. Opublikowano: 2013-08-05 15:13:04+02:00 · aktualizacja: 2013-08-05 15:18:09+02:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2013-08-05 15:13:04+02:00 aktualizacja: 2013-08-05 15:18:09+02:00 Fot. Facebook Nieoczekiwanie wraca temat "Superniani" i leków, które dzieci przyjmowały w programie. Dorota Zawadzka, w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" potwierdziła posiadaną przeze mnie wiedzę, którą nie mogłam się podzielić szczegółowo ze względu na dobro dziecka i tajemnicę dziennikarską. Dziś wyręczyła mnie jednak pani Zawadzka, zdradzając kulisy sprawy. Przypomnę jednak po kolei, o co chodziło w całej sprawie. W reakcji na uruchomienie przez MEN nachalnej promocji reformy, na mocy której sześciolatki muszą pójść do pierwszej klasy, a na potrzeby której to promocji w spotach reklamowych wystąpiła Dorota Zawadzka, napisałam krytyczny tekst, w którym podzieliłam się swoimi wątpliwościami co do kompetencji Superniani. Swoje zdanie opierałam nie tylko na tym, co widzieliśmy w reality show, emitowanym przez stację TVN, ale także na znanych mi kulisach jednego z programów, o którym wiedziałam, że poprawa zachowania dziecka wynikała nie tylko z metod psychologicznych, ile z przyjętych leków. Ten tekst wywołał burzę, plotkarskie portale posądziły Dorotę Zawadzką o podawanie dzieciom leków, a sama psycholog zaapelowała, bym zawiadomiła prokuraturę, jeśli wiem o popełnieniu przestępstwa. Ponieważ jednak nie mogłam zdradzać szczegółów sprawy, żeby nie narazić rodziców na konieczność płacenia kary wynikającej z umowy podpisanej z TVN oraz ze względu na dobro dziecka, doprecyzowałam tylko, że znana mi sprawa nie nosiła znamion popełnienia przestępstwa oraz że nie było moim celem sugerowanie, że leki podawała Zawadzka. Napisałam też, że nie wiem czy Superniania o sprawie wiedziała. Najwięcej jednak emocji - w związku z komentarzem, który opublikowałam na portalu roku, pt.: „Rodzice, nie dajcie się! MEN znów uderza propagandą” - wzbudziła wzmianka dotycząca jednego z odcinków programu „Superniania”. Chodziło o podanie dziecku leku, na skutek którego było ono spokojniejsze. Nie napisałam, że zrobiła to pani Dorota Zawadzka, nie sugerowałam także, że kiedykolwiek podawała dzieciom leki. Nie wiem czy wiedziała o wspomnianej przeze mnie sytuacji, która miała miejsce, a która była dość szczególnego typu. Jednak w myśl przepisu art. 15 prawa prasowego jestem zobowiązana do utrzymania w tajemnicy nazwiska osoby, która udzieliła mi informacji na temat kulis programu „Superniania”. Sytuacja, o której wspomniałam, nie nosiła, według mojej wiedzy, znamion przestępstwa. Komentarz zaś uściśliłam tak, by przekaz nie budził wątpliwości. Dziś w tygodniku „Wprost” Dorota Zawadzka sama zdradza kulisy tamtej sprawy, potwierdzając moje słowa i wiedzę. Idzie nawet krok dalej, przyznaje bowiem, że o lekach wiedziała, a tego typu przypadków było kilka: Wprost: Leki były podawane? Dorota Zawadzka: Tylko zalecone wcześniej przez lekarza, pod którego opieką było dziecko. Wprost: Dlaczego dzieci leczone psychiatrycznie, będące pod wpływem leków, brały udział w programie? Dorota Zawadzka: Dlatego, że prosili o to ich rodzice. To są dzieci, które z tymi lekami żyją, chodzą do szkoły, bawią się z innymi dziećmi. Prowadzą normalne życie. Dlaczego miałyby nie brać udziału w programie? Był taki chłopiec, który mamusię strasznie denerwował. Miał ADHD. Ona czasem podawała mu zwiększone dawki leków i mówiła, że jak da, to dziecko jest spokojniejsze. Wprost: I pani o tym wiedziała? Dorota Zawadzka: Tak, gdy się o tym dowiedziałam, to zawieźliśmy ją do psychiatry z dzieckiem i lekarz zabronił dawać zmienione dawki. Zmienił też chłopcu leki. Były też inne dzieci biorące leki. Nie ingerowałam w żadnym przypadku, jak są leki podawane. Czyli jest tak, jak pisałam, sytuacja nie nosiła znamion popełnienia przestępstwa. Leki były w istocie przepisane przez lekarza. Jednak wiedza o tym, że dziecko występowało w programie pod wpływem leków, dała mi prawo wątpić w skuteczność metod psychologa w tych przypadkach. Wiedziałam bowiem, że poprawa zachowania dziecka wynikała nie tylko z metod Doroty Zawadzkiej. A udział pani Zawadzkiej w kampanii MEN i wmawianie rodzicom, że reforma jest dobra, wciąż oceniam krytycznie. Psycholog Marta Mauer-Włodarczak z poradni psychologicznej SENSiTy komentuje tę sprawę: Nie należy brać do programu dzieci, które biorą leki, bo te wpływają na ich zachowanie. Takie dzieci powinny być pod indywidualną opieką, w żadnym wypadku nie nadają się do telewizji. To dla nich ogromny stres i bodziec pobudzający. Każdy psycholog wie, że nie da się przewidzieć zachowania takiego dziecka w sytuacji stresowej, w sytuacji, w której odbiera silne bodźce. W mojej ocenie branie takiego dziecka do programu, to złamanie zasad etyki pracy. Równie dobrze można by wziąć do programu dziecko w psychozie, bo rodzice prosili....Może warto też zadać pytanie, co jeszcze Superniania jest skłonna zrobić na prośbę rodzica? A przecież w tym samym wywiadzie Dorota Zawadzka mówi, że: To nie prawda, że rodzice wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka. Uważam, że powinno się słuchać specjalistów. Czy ktoś jeszcze nadąża? Publikacja dostępna na stronie:

bunt trzylatka dorota zawadzka